Jedno z akcesoriów lekarskich i obiektów pożądania, które każdy świeży absolwent (no może nie każdy, ja dopiero wyrobiłem jak musiałem) wyrabia sobie w chwili uzyskania Prawa Wykonywania Zawodu. Po co niektórzy tak się z tym spieszą? Nie mam pojęcia, może chcą sobie wypisywać recepty na Euthyrox i nie czekać w kolejce do endokrynologa 10 lat, a może myślą, że będą na stażu podbijać się pod każdą obserwacją, receptą czy zleceniami lub traktują to jako trofeum i nagrodę za ukończenie studiów? (żarty żarciki) Jaki powód by to nie był prawdopodobnie każdy na stażu będzie musiał posiadać ten powoli odchodzący w zapomnienie gadżet. U mnie było tak, że pieczątka była mi potrzebna tylko na stażu z Interny do podbijania się pod zleceniami, skierowaniami i wypisami ze szpitala. Czy będzie Wam potrzebna zależy od szpitala, w którym odbywacie staż i ewentualnie od oddziału. Jeśli do tej pory nie wyrobiliście sobie pieczątki to nic nie szkodzi, bo prawdopodobnie nikt nie będzie od Was oczekiwał posiadania takiej (możliwe, że będzie zbędna i pod wszystkim będzie podbijał się Wasz opiekun na oddziale, Wasza praca nie będzie wymagała podbijania się pod czymkolwiek lub będziecie „grzać kanapę” i czekać na pozwolenie, żeby pójść do domu) i jeśli zdarzy się sytuacja, że będziecie jednak jej potrzebować to załatwicie sobie taką na następny dzień.
No dobra, jednak okazało się, że potrzebujecie pieczątki i nie wiecie co powinno być na niej napisane lub nie wiecie, którą wybrać? Bez obaw – wujek dr Bartek coś podpowie!
No to po kolei.
Zanim wyrobimy sobie pieczątkę musimy wiedzieć jaki tekst musi ona zawierać. Każda pieczątka musi zawierać minimum 3 dane: imię i nazwisko, tytuł (lek. lub lekarz) i numer Prawa Wykonywania Zawodu (w przyszłości musi chyba dodatkowo posiadać specjalizację, ale nie jestem pewny czy to się nie zmieniło). Dodatkowo w przyszłości może zawierać: tytuł i stopień naukowy, numer umowy z NFZ, adres i numer telefonu. Z numerem telefonu to jest śmieszna sprawa, bo teoretycznie powinien się on znajdować na pieczątce, ale większość lekarzy tego nie robi lub niektórzy podają numery do telefonów, które gdzieś sobie leżą wyciszone na dnie szuflady, a dlaczego? Nigdy nie wiadomo, czy nie trafi się jakiś pacjent, który będzie wydzwaniał do lekarza w środku nocy lub na urlopie i nikt nie chce podawać swojego prywatnego numeru telefonu, proste. Niestety czasami zdarzają się farmaceuci, którzy będą robić problem z wydaniem recepty, ale najczęściej kończy się na dyskusji i recepta najczęściej jest realizowana. Szukałem w internecie jakiś informacji na ten temat i niestety od 12.12.2015 r. weszła w życie nowelizacja ustawy o Prawie farmaceutycznym i takie dane jak nr kontaktowy muszą się znaleźć na pieczątce.. ups.
Czyli już wiemy co powinno się znajdować na naszej pieczątce to co dalej? Może jakiś projekt? Osobiście korzystam z tego projektu poniżej, który tak starannie wykonałem w Paintcie, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żebyście sami coś sobie wymyślili.

Jeśli zdecydujecie się na użycie „mojego” projektu to zobowiązujecie się regularnie zaglądać na mój blog lub wpłacić 100 zł na WOŚP!
I na sam koniec zostaje wybranie modelu/rodzaju pieczątki. Tutaj mam dla Was dwie rady: nie bierzcie za dużej pieczątki, bo nie może zajmować pół kieszeni fartucha i wybierzcie pieczątkę samotuszującą (prosty powód – wygoda). Różni znajomi mieli różne pieczątki – myszki, trójkąty, metalowe… no i się wkurzali jak mieli do podbicia dwadzieścia zleceń, bo ciągle musieli ręcznie nabierać tusz. Na początku, trochę w pośpiechu kupiłem Wagraf b3 i niestety jak to bywa w pośpiechu nie do końca przemyślałem ten zakup, bo oprócz tego, że była za duża (nie mieściła się w okienko w zleceniach) to nie najlepiej mi się nią podbijało… nie wiem jak to opisać, ale nie do końca dobrze leżała mi w dłoni 😦 Drugą pieczątką, którą kupiłem była Trodat Printy 4911 i jest dla mnie idealna. Najbardziej podoba mi się w niej jej „futurystyczny” wygląd 😉 ale to moje osobiste odczucia, sami sprawdźcie co najlepiej leży Wam w dłoni 😉 Poniżej moje oba stemple.
I już dosłownie na sam koniec zostaje Wam wybór tuszu i tutaj jest prosta zasada – każdy kolor, tylko nie czarny. Oczywiście chodzi o ochronę przed kopiowaniem.
I już podsumowując jaki może być koszt? Zależy od modelu, firmy, wielkości, czcionki, ilości tekstu i trzeba się liczyć z wydatkiem w przedziale 50-100 zł.
Na sam koniec pamiętajcie, że jeśli zgubicie pieczątkę to musicie o tym poinformować m.in. Izbę i policję, bo jeśli tego nie zrobicie i Wasza pieczątka zostanie użyta przez jakiegoś fałszerza to będziecie mieć kłopoty. I niby taka oczywista oczywistość, ale niektórzy o tym zapominają – po zgubieniu kolejna pieczątka ma być inna niż zgubiona (zmieńcie projekt, dodajcie kursywę itp.).
To tyle, miłego podbijania 😉